piątek, 23 lipca 2010

co się dzieje, się


No i jak na razie to się udaje.
Chyba gra, z M. spotykam się regularnie, śmieję się regularnie i gadam regularnie. Nie chcę zapeszać, ale nasze relacji i 6 letnia przyjaźń znów zaczynają być jakie jak były.

Co do Powolniaka to tydzień temu wyjechał do Prowansji. Spotykamy się za miesiąc w Barcelonie.
Bez niego czuję się fatalnie. Ale dzięki takim długim wyjazdom, uświadamiam sobie jak ważny jest on w moim życiu.

Tęsknie, ale nie próżnuję - umówiłam się z kolegą Bażantem na remont – więc może przy dobrych wiatrach będziemy mieli gabinet.

Ps. znów zapomniałam zrobić zdjęcia chillu room'u.Za to zdjecie z urodzin Powolniaka ;)